Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2016-05-13

Co mówią listy z więzienia

Cóż mogą mówić listy z więzienia, oprócz utyskiwań na los i na nieszczęście - pomyślą zapewne wszyscy, i cóż tam w nich może być ciekawego? - A jednak, ileż nasuwają one refleksyj ile ciekawych wniosków wysnuć z nich można i należy. – Kilkoma z tych refleksyj pragnę podzielić się z szanownymi, kolegami.


Głos Sądownictwa,1929, R. 1, nr 3

Będąc w urzędzie prokuratorskim, zawsze z przerażeniem patrzyłem na naszego sekretarza, który co sobota kładł przede mną na biurku stosy całe listów z więzienia i do więzienia - celem „przecenzurowania”.

I otóż pierwsza refleksja - sama czynność cenzury.

Sprawę tę poruszałem niejednokrotnie, może jednak niedość intensywnie, może niezbyt przekonywująco - w każdym razie bezskutecznie. Zawsze czułem pewną odrazę do otwierania zaklejonych listów - nauczono mnie od dziecka pewnej etyki - bezwzględnego szanowania tajemnicy cudzych listów; twierdzono mi, że wprost haniebną jest rzeczą otworzyć list, nie do mnie adresowany. - Obecnie miałem przed sobą, problemat otwierania setek i tysięcy listów - adresowanych do więźniów lub pisanych przez nich.

Nie wiem, jak reagują na to inni koledzy z urzędu prokuratorskiego i sędziowie śledczy, - sądzę, że wszyscy oni czuli się podobnie nieswojo, jak ja. Wytłumaczono mi, coprawda, że czynność ta należy do nieprzyjemnych obowiązków zawodu, - podobnie jak czynność wykonywania wyroków sądowych. Czyżby wszakże tak było, czyżby nie można było wprowadzić pewnej instrukcji więziennej, któraby pozwoliła uniknąć czynności otwierania zaklejonych kopert?

Ogólnie wiadomą jest rzeczą, że odkrytki nie mają przywileju tajemnicy pocztowej. - Dalej samo osadzanie kogoś w areszcie prewencyjnym nakłada przymus cenzury na jego korespondencję. Gdyby więc wydać instrukcję więzienną, że więźniowie mogą korespondować tylko za pomocą, odkrytek, - nic by się przez to nie zmieniło, a jednak byłoby to, mojem zdaniem, bardzo słuszne i racjonalne; najsamprzód nikt z cenzurujących nie miałby żadnych objekcji wdzierania się do cudzej tajemnicy pocztowej, po drugie - same listy musiałyby być siłą faktu, lakoniczniejsze i bardziej oględne w treści.

Pozatem zasadniczo więzień może korespondować tylko z najbliższą swoją rodziną i to w kwestjach najniezbędniejszych tyczących się jego życia rodzinnego i prywatnego. - A cóż się dzieje faktycznie?

Całe arkusze gryzmolonych maczkiem, bądź w ołówku, bądź atramentem - jakichś rozmyślań, całe elaboraty, których wprost zrozumieć nie można, pisane różnem charakterami pisma, w różnych językach, i ta nie do rodziny, a we wszystkie krańce ziemi, ba, do innych więzień nawet, do drogich „towarzyszy” - wymiana myśli - Przecież pod tą niby zgoła niewinną korespondencją kryją się niekiedy „szyfry” - pewne już znane nam sposoby powiadamiania o dokonanych aresztach (brat K. zachorował - czytaj „aresztowany”) itp. itp.

Listy tego rodzaju czuły cenzor konfiskuje, czasem słusznie, czasem może mylnie, jednakże powinien je skonfiskować, bo w tych razach ostrożność zawsze jest wskazana. Na odkrytkach tego wszystkiego już nie będzie.
Jest to kwestja, gdzie głos kolegów, którym ten obowiązek przypada w udziale, może być wzięty pod uwagę i może wywołać pewien efekt.

Dalej, cóż mówią same listy? W listach więźniów zwłaszcza politycznych, są rzeczy nader ciekawe i znamienne. Wszyscy prawie więźniowie mówią o wielkiej i intensywnej pracy rzekomo „kulturalnej” - co znaczy „partyjno – komunistycznej”. Dowiadujemy się z nich, że mają komitety partyjne, że dla nich więzienie, to szkoła komunizmu, szkoła roboty partyjnej. „W pół roku skorzystałem tutaj w celi więcej, niż w ciągu kilku lat na wolności,” pisze komunista S. do swoich rzekomo krewnych. „Przeczytaliśmy już wspólnie Marksa „Kapitał”, czytamy obecnie „Socjologię” - a jakie płomienne dyskusje, a jakie nowe horyzonty ... to jest dźwignia naszego postępu”, pisze inna więźniarka -komunistka F.

Czyż takie zdania nie każą nam zastanowić się głębiej i poważniej nad tem, co się dzieje, nad tem, jakią rolę odgrywają. sądy, podpisując wyroki skazujące? - Wszak my gruntujemy i pogłębiamy tylko to, z czem walczymy, - wszak popełniamy poniekąd zbrodnię przeciwko Państwu, przysparzając w ten sposób dziesiątki setki, a może i tysiące wykwalifikowanych, wyszkolonych i rutynowanych wrogów państwowości naszej, naszego ustroju państwowego i społecznego, - którzy po dwóch - trzech latach wyjdą z więzienia po to, aby już przez pewien pryzmat nietylko jakichś tam haseł ale i nienawiści - tumanić setki i tysiące innych; słowem - perpetuum mobile, zataczające coraz szersze kręgi.

Refleksja druga - nakazem wprost państwowym jest wprowadzenie systemu bezwzględnej izolacji w celach pojedynczych wszystkich więźniów - komunistów. Tak, jak chory zakaźny musi być izolowany, skoro jest niebezpieczny dla otoczenia, podobnież musi być izolowany wróg państwowości naszej. Więzienie musi być odseparowaniem go nie tylko od społeczeństwa, ale i od innych jego kolegów, więzienie musi być dlań karą istotną, a nie może, i nie powinno być rozsadnikiem zła.

Izolacja więźniów politycznych nada dopiero właściwy sens wyrokom skazującym. Powiem więcej - świadomość, że ktoś, jako więzień polityczny, będzie z konieczności izolowanym, odstraszy setki ludzi, - boć izolacja może daleko więcej, wpłynąć na psychikę, niż całe lata „wspólnych płomiennych dyskusyj”, które tak sobie chwalą ci panowie.

Dalej inny więzień - komunista pisze: „Faszystowski Sąd skazał mnie na 4 lata, ale to głupstwo, - mój adwokat założył już apelację i jestem pewny, że druga instancja złagodzi ten wyrok do dwóch lat: - na święta będę więc razem z wami, bo druga instancja zawsze wyroki łagodzi”...

Czyż nie należy się zastanowić nad tem, co to znaczy?
Przeglądnijmy wyroki drugiej instancji. - W setkach wyroków czytamy i sami piszemy: „zaskarżony wyrok . . . . . . . w zasadzie zatwierdzić, lecz orzeczoną tym wyrokiem kapę złagodzić” itd.

- Zapytuję - dlaczego? Zawsze byłem i jestem przeciwnikiem podobnego postępowania. - Sąd I instancji miał wszakże cały przewód sądowy bezpośrednio przed sobą - a instancja druga w olbrzymiej większości wypadków ma przed sobą suche papiery - protokoły rozpraw, mniej lub więcej dokładne, ale tylko protokoły; ma przytem pewien retrospektywny posmak obojętności, do sprawy, która działa się gdzieś dalej; instancja apelacyjna nie wie, jak reagowała na daną sprawę miejscowa opinja społeczna - słowem jest bardziej, obcą sprawie. Sąd I instancji, wymierzając karę zważył, a przynajmniej powinien był zważyć, wszystkie okoliczności obciążające i łagodzące winę.

Więc poco karę tą łagodzić w instancji drugiej; - czyżby tylko dlatego, że skazany lub jego obrońca założyli apelację, a może, - aby uniknąć kasacji?

Oczywiście, niema reguły bez wyjątków! - oczywiście można wyrok uchylić, można go zmienić, można nawet złagodzić, jeśli kara jest niepomiernie wysoka i nie jest należycie umotywana! - Jest jednak coś innego, skoro więźniowie piszą.: ... „zawsze łagodzi” i nad tem zastanowić się warto. - Warto się zastanowić nad zbytnią łagodnością wyrokowania w drugiej instancji.

Gdy mowa o apelacjach nasuwa mi się jeszcze inna refleksja, wzięta już nie z listów więziennych, a z życia. W tych dnia.ch opowiadał mi mój kolega, a z czem sam nawet spotykałem się kiedyś, że przy rozpoznawaniu skargi apelacyjnej urzędu prokuratorskiego przedstawiciel tegoż urzędu w drugiej, instancji na rozprawie zrzekł się skargi apelacyjnej.

Z tem już zupełnie pogodzić się nie mogę! Wszakże jest „jedność” urzędu prokuratorskiego, wszak skarga apelacyjna obowiązuje „cały” urząd, wszak skoro ktoś nie chce popierać oskarżenia, to może go zastąpić ktoś inny - choćby ten sam podprokurator, który apelację pisał, bo jak sądzę, przemyślał ją, a kamera, czy też prokurator aprobowali, skoro apelację do Sądu celem nadania biegu skierowali. Jakoś to wszystko z „jednością urzędu” się nie wiąże, a może kwestja ta nie była jeszcze dotychczas należycie przedyskutowana.

Słowem - ciekawe rzeczy mówią listy więzienne!

W. Klan

Od Redakcji: pisownia oryginalna