Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2010-12-10

Praktyka, krytyka, precedens

W kształceniu prawników w Wielkiej Brytanii najważniejsze jest rozwijanie praktycznych umiejętności, w Polsce wciąż większy nacisk kładzie się na wiedzę teoretyczną. Tam w cenie jest umiejętność argumentowania, u nas lepiej przytaczać argumenty autorytetów.

Konrad Masłowski, 21-latek z Warszawy, studia prawnicze w Wielkiej Brytanii rozpoczął od razu po maturze. Właśnie zaczyna trzeci rok na Uniwersytecie w Exeter. Powód wyjazdu? Fascynacja brytyjskim systemem prawnym, który wydawał mu się tak odległy od polskich kodeksów. Marcin Piechocki na swoją przygodę z common law czekał znacznie dłużej. Za to trzy lata po ukończeniu studiów prawniczych w rodzinnym Wrocławiu trafi ł prosto na prestiżowy Oxford. Skończył roczne studia uzupełniające zwieńczone uzyskaniem tradycyjnego tytułu MJur (Magister of Jurisprudence), potem odbył aplikację adwokacką w Warszawie i obecnie prowadzi kancelarię.

Wyróżnić się z tłumu

Prawo od lat utrzymuje się na liście najbardziej prestiżowych i jednocześnie najpopularniejszych kierunków w Wielkiej Brytanii. W 008 r. na studia prawnicze w Zjednoczonym Królestwie aplikowało ponad 23 tys. spośród blisko 590 tys. przyszłych studentów. To umiejscawia je w pierwszej dziesiątce najczęściej wybieranych kierunków. Nic dziwnego, zawód prawnika cieszy się na Wyspach dużym poważaniem, a zarobki adwokata z kilkuletnim doświadczeniem mogą sięgać nawet 200 tys. funtów rocznie.

– Niestety, droga do zawodów prawniczych wymaga sporo czasu i pieniędzy, co z pewnością uniemożliwia zrobienie kariery wielu utalentowanym studentom z mniej zamożnych środowisk. Konkurencja jest bardzo duża, i to na każdym etapie rozwoju kariery. Firmy prawnicze bardzo ograniczają liczbę zatrudnionych, więc tylko ci z najlepszymi wynikami mają szansę rozwoju – przyznaje Patrick Arnold, absolwent Oxfordu, który po uzyskaniu tytułu licencjata z historii postanowił zmienić kierunek nauki wiążąc swoją przyszłość z prawem. Rok temu odbył 6-miesięczny staż w warszawskim oddziale międzynarodowej kancelarii Allen & Overy. To był ostatni etap jego aplikacji. Obecnie pracuje w departamencie sporów sądowych w londyńskiej siedzibie fi rmy. Adwokat Marcin Piechocki dodaje: – Ukończenie dobrej uczelni bardzo zwiększa szanse na rozwój zawodowy. Dlatego wybierając tę ścieżkę kariery warto walczyć o miejsce na najlepszych uniwersytetach: Oxford, Cambridge, University College London czy King’s College London.

Rosnąca konkurencja, nie tylko na Wyspach, ale również w Polsce, zmusza młodych prawników do ciągłego podnoszenia kwalifi kacji. Międzynarodowe aspekty związane z funkcjonowaniem obrotu prawnego stają się coraz bardziej istotne, a znajomość dwóch systemów prawnych znacznie zwiększa szanse na rynku pracy. Zwłaszcza, jeśli są to dwa tak różne od siebie systemy jak prawo kontynentalne oraz charakterystyczne dla krajów anglosaskich prawo precedensowe.

Krócej, ale intensywniej

Zgodnie z postanowieniami traktatu bolońskiego studia prawnicze w Anglii są dwustopniowe. Większość studentów kończy edukację na poziomie licencjackim. Tylko szczególnie zainteresowani daną gałęzią prawa, albo myślący o karierze akademickiej, kontynuują naukę na studiach magisterskich. W zależności od uniwersytetu, po trzech latach studiów (w Szkocji czterech) zyskuje się tytuł licencjata nauk prawnych (LL B – Bachelor of Laws) bądź licencjata nauk humanistycznych (BA – Bachelor of Arts). Żaden z tych tytułów nie daje kwalifikacji zawodowych, uprawnia jedynie do ubiegania się o przyjęcie na aplikację.

Brytyjska aplikacja składa się z dwóch etapów: jednorocznego kursu zawodowego (Legal Practice Course lub Bar Vocational Course) oraz dwuletnich bądź jednorocznych praktyk (Training Contract lub Pupillage). Rodzaj kursu oraz praktyk uzależniony jest od wyboru ścieżki kariery – adwokata (barrister) bądź radcy prawnego (solicitor). Wykwalifikowanym prawnikiem można więc zostać w sześć lat od rozpoczęcia nauki w szkole wyższej. – Mogłoby się wydawać, że to stanowczo za krótko, aby w pełni posiąść wiedzę i umiejętności niezbędne w pracy prawnika – mówi dr Steve Terrett, starszy wykładowca w Centrum Prawa Angielskiego i Europejskiego na Uniwersytecie Warszawskim oraz kierownik Centrum odpowiedzialny za administrację programu ze strony Uniwersytetu w Cambridge. – Ale w Wielkiej Brytanii już od pierwszego dnia studiów uczymy przyszłych prawników umiejętności niezbędnych do wykonywania zawodu. Nie skupiamy się na przedmiotach historycznych czy filozoficznych, za to kładziemy nacisk na sztukę argumentowania, formułowania własnych opinii i logicznego myślenia.

Co ciekawe, zajęcia z logiki w brytyjskim systemie kształcenia prawników nie stanowią osobnego przedmiotu, są niejako wkomponowane w każde zajęcia. Już od pierwszego roku zaczynają się konkrety: prawo konstytucyjne, prawo administracyjne, prawo kontraktów...

Praktyka czyni mistrza

– W Wielkiej Brytanii nie uczy się prawa. Ono podlega ciągłym zmianom, więc nie miałoby to najmniejszego sensu. My uczymy umiejętności – podkreśla dr Terrett i wymienia charakterystyczne nawyki Polaków rozpoczynających kursy prawa angielskiego: niechęć do argumentacji, problemy z formułowaniem opinii na temat konkretnych przepisów, a przede wszystkim bezkrytyczna akceptacja obowiązującego prawa.

Angielscy studenci nie mają szansy nabycia takich przyzwyczajeń. Już od pierwszego, stricte akademickiego etapu przygotowania do zawodu, czyli studiów licencjackich, są „bombardowani” pytaniami o opinie i argumenty. Obok tradycyjnych wykładów uczestniczą w tzw. tutorials, kameralnych spotkaniach z profesorami, prowadzonych zazwyczaj w 6-8 osobowych grupach. Króluje na nich zasada swobody wypowiedzi oraz równego prawa do zabierania głosu. Na najbardziej prestiżowych uczelniach każdy wykładowca ma zajęcia najwyżej z dwoma, trzema studentami.

Marcin Piechocki, który na studiach w Oxfordzie miał okazję dyskutować z największymi autorytetami w dziedzinie prawa, wspomina: – Na tutoriale zawsze trzeba było się solidnie przygotować – napisać esej czy przeczytać zadane wcześniej źródła prawa. Zajęcia były bardzo twórcze. Na przykład, omawiając problem polityki antynikotynowej w Unii Europejskiej, musieliśmy zadać sobie pytanie, dlaczego napisy ostrzegawcze na opakowaniach papierosów zajmują akurat 30 proc. ich powierzchni. Mało tego, profesor zasiał w nas wątpliwość, czy nie jest to sprzeczne z zasadą wolnego przepływu towarów. Problemowe rozważania stanowią też podstawę egzaminów. Przykładowe zadanie ze sprawdzianu dla studentów pierwszego roku: „opisać wybraną doktrynę z prawa kontraktów, wymienić jej błędne założenia oraz zaproponować zmiany”. Oczywiście prawa kontraktów nie trzeba znać na pamięć. Studenci mogą do woli korzystać z wszelkich niezbędnych tekstów prawnych, tak jak wykwalifikowani prawnicy w swojej codziennej pracy.

Niektóre przedmioty, zamiast egzaminów, kończą się praktycznym sprawdzianem zdobytych umiejętności. Zadaniem studentów może być np. przeprowadzenie symulacji rozprawy sądowej.

Polski student w świecie common law

Nie trzeba wcale wyjeżdżać z Polski, aby poznać brytyjski system prawny i „nauczyć się myśleć” po brytyjsku. Przy największych polskich ośrodkach akademickich od lat funkcjonują szkoły prawa brytyjskiego.

Centrum Prawa Angielskiego i Europejskiego przy Uniwersytecie Warszawskim istnieje od 1992 r. Program czterosemestralnego kursu, przygotowanego we współpracy z Uniwersytetem w Cambridge, obejmuje szereg przedmiotów mających dać studentom podstawową wiedzę na temat tamtejszego systemu: prawo karne, prawo własności intelektualnej, prawo kontraktów czy prawo trustów (law of trusts). O przyjęcie na kurs mogą ubiegać się studenci UW, absolwenci oraz osoby niezwiązane z uczelnią. Koszty wahają się od ok. 2,5 tys. zł za dwa semestry (w przypadku obecnych studentów WPiA UW) do ponad 3 tys. zł (pozostali kandydaci). Podobnie zorganizowane są kursy w innych ośrodkach akademickich – na Uniwersytecie Śląskim, Gdańskim, UMK w Toruniu oraz UAM w Poznaniu.

Dyplom ukończenia takiej szkoły nie daje żadnych kwalifikacji zawodowych, a jedynie podstawową wiedzę o brytyjskim systemie. Zwalnia polskich studentów z części egzaminów na tzw. conversion course – intensywnym kursie podstaw prawa niezbędnym do rozpoczęcia aplikacji w Wielkiej Brytanii. Ma także duże znaczenie praktyczne – większość szkół współpracuje z polskimi oddziałami największych kancelarii prawnych świata. Podczas rozmów kwalifikacyjnych do tych firm standardem są pytania o ukończenie kursu prawa brytyjskiego.

Inwestycja w przyszłość

W Wielkiej Brytanii studia prawnicze nie są jedyną drogą do zawodu adwokata czy sędziego. Nawet dyplom z literatury angielskiej czy biologii daje szansę na rozpoczęcie kariery prawniczej, bez potrzeby rozpoczynania kolejnych studiów. Conversion course pozwala w przyspieszonym tempie przygotować się do stosownej aplikacji. Takie „przekwalifikowujące” studia są w Zjednoczonym Królestwie bardzo popularne. Koszt conversion course oraz kursów zawodowych (LPC/BVC) waha się od 6 tys. do 15 tys. funtów rocznie. Co prawda podczas praktyk przyszli prawnicy zaczynają zarabiać, ale często są to kwoty zbliżone do minimalnego wynagrodzenia. Zgodnie z przepisami wydanymi przez Bar Council, odpowiednika naszej Naczelnej Rady Adwokackiej, przyszły adwokat nie może zarabiać mniej niż 10 tys. funtów rocznie. Tyle wynoszą roczne przychody przeciętnej kelnerki na Wyspach.

– Koszty są najczęstszą barierą w edukacji prawniczej, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, gdzie nawet akademicki etap nauki jest płatny – przyznaje Marcin Piechocki, który o fundusze na swój wyjazd do Oxfordu starał się przez dwa lata. Ostatecznie koszty utrzymania i studiów pokryła brytyjska Polonia.

Zrozumieć i skorzystać

Zdobycie dodatkowej wiedzy o systemie common law wiąże się ze sporymi wydatkami oraz masą poświęconego czasu. Czy jest sens, by polski student prawa zaprzątał sobie tym głowę? – Oczywiście! Nauka brytyjskiego prawa daje doskonałą znajomość specjalistycznego języka angielskiego. To niewątpliwie podnosi wartość absolwenta na rynku pracy i daje mu możliwość współdziałania z zagranicą – przekonuje Konrad Masłowski. Argument drugi to zmiana sposobu myślenia o prawie. Adwokat Marcin Piechocki przekonuje: – Studia w Oxfordzie pozwoliły mi porzucić schematy myślowe, do których przywykłem na polskiej uczelni. Argument trzeci, czysto praktyczny, to możliwość wykorzystania zdobytych umiejętności w przyszłej pracy zawodowej: – Nawet jeśli ktoś nie zamierza wiązać się z prawem brytyjskim, jego znajomość daje szersze spojrzenie na prawo wspólnotowe. Z perspektywy prawa brytyjskiego wygląda ono zupełnie inaczej, niż oglądane przez pryzmat polskich przepisów – dodaje dr Terrett.

I wreszcie argument czwarty: – Czy studiowanie odmiennego systemu prawnego nie jest po prostu interesujące? – pyta Patrick Arnold, który wierzy, że Polscy studenci będą odkrywać tajemnice common law z taką samą pasją, jak on sam w ubiegłym roku poznawał w Polsce system prawa kontynentalnego.

Marta Rychert
Autorka jest dziennikarką, studentką prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego