Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2011-04-13

Policja a chorzy psychicznie

Każdego dnia w całym kraju Policja przeprowadza od kilkudziesięciu do kilkuset interwencji wobec osób z zaburzeniami psychicznymi – mówi podinsp. Agnieszka Pajewska z Biura Kontroli KGP. – Rośnie też liczba interwencji wobec osób pijanych, odurzonych narkotykami, z depresją. Są to interwencje wymagające od policjantów uwzględniania wielu specyficznych czynników. A także dodatkowych umiejętności.

Nie wszyscy policjanci takie umiejętności posiadają. Świadczy o tym kilka interwencji wobec osób z zaburzeniami psychicznymi, jakie miały miejsce w ostatnich latach, a które skończyły się obrażeniami ciała lub śmiercią.

Najbardziej dramatyczne wydarzenie tego typu miało miejsce we wsi koło Wołomina w czerwcu 2009 roku.

Groził, że wszystkich pozabija

42-letni Grzegorz P. od kilku lat był leczony psychiatrycznie na schizofrenię paranoidalną. Leki zażywał nieregularnie, w dodatku nadużywał alkoholu, przez co stan jego zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu. Grzegorz P. coraz częściej był agresywny, miał omamy, niszczył i palił różne przedmioty. W czerwcu 2009 r. zabił nożem uwiązanego przy budzie psa. Rodzina nie reagowała, dopóki nie zaczął grozić, że pozabija wszystkich domowników. 13 czerwca brat i siostra chorego zgłosili się do Komisariatu Policji w Jadowie, kategorycznie żądając, aby policjanci zabrali Grzegorza P. do szpitala. Obawiali się o bezpieczeństwo swoje oraz żony i córek chorego.

Nazwisko Grzegorza P. nie było obce dzielnicowemu tego rejonu. Dwa miesiące wcześniej podczas interwencji Grzegorz P. zaatakował funkcjonariuszy i wybił szybę w radiowozie, w związku z czym prowadzone było przeciwko niemu postępowanie. Dyżurny wysłał na interwencję dzielnicowego oraz dwóch innych policjantów. Po przybyciu na miejsce, widząc, że mężczyzna jest nerwowy i agresywny, funkcjonariusze poprosili dyżurnego o wezwanie karetki pogotowia. Oczekując na przybycie lekarza, dzielnicowy usiłował rozmawiać z chorym i uspokoić go, ale w tym czasie do pokoju weszła żona Grzegorza P., co ponownie go pobudziło. Przewrócił krzesła, wyciągnął spod łóżka nóż z bardzo długim ostrzem i ruszył w kierunku policjantów. Wszyscy wycofali się na podwórko, ale rozjuszony Grzegorz P. ruszył za nimi. Policjanci użyli wobec niego miotacza gazu łzawiącego. Chory wycofał się. W tym czasie z domu, na polecenie dzielnicowego, zdążyła uciec żona i dwoje dzieci chorego. Policjanci ponaglali dyżurnego o przyjazd karetki i nadal sami podejmowali próbę obezwładnienia mężczyzny, który stawał się coraz bardziej agresywny. Rzucał w nich wiadrem z nieczystościami, potem butelkami, rowerem, wszystkim, co miał pod ręką. Policjanci wezwali posiłki. Na miejsce interwencji przyjechał radiowóz z sąsiedniego komisariatu w Tłuszczu z dwoma funkcjonariuszami. Dotarła też karetka pogotowia, w sumie po upływie około pół godziny od wezwania.

Art. 18 pkt 2 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego stanowi: O zastosowaniu przymusu bezpośredniego decyduje lekarz, który określa rodzaj zastosowanego środka przymusu oraz osobiście nadzoruje jego wykonanie. Policjanci zrelacjonowali lekarzowi sytuację, informując go, że Grzegorz P. od kilku lat leczy się na schizofrenię, a obecnie nie przyjmuje leków. W tym czasie Grzegorz P. chodził z nożem po podwórku, co widział lekarz. Nie podjął jednak żadnych działań i wrócił do karetki. Lekarz nie miał też dla policjantów żadnych uwag ani sugestii dotyczących dalszego postępowania. Chory tymczasem biegał po podwórku, rzucając w policjantów różnymi rzeczami. Ciężkim przedmiotem trafił dzielnicowego w plecy, powodując u niego niedowład prawej nogi. Karetka z załogą w środku, podobnie jak obydwa radiowozy, czekała na drodze poza posesją. Grzegorz P. kolejny raz zbliżył się do policjantów, usiłując ich zaatakować. Funkcjonariusze oddali cztery strzały ostrzegawcze, wzywając go do odrzucenia noża. Bezskutecznie. Kiedy z nożem ustawionym do ciosu był około metra od kulejącego dzielnicowego, inny funkcjonariusz oddał dwa strzały w kierunku napastnika. Po drugim mężczyzna upadł na ziemię. Policjanci wyrwali mu nóż, załoga pogotowia zabrała rannego do karetki i odwiozła do szpitala. Dwie godziny później Grzegorz P. zmarł w wyniku rany postrzałowej.

Zasadne-niezasadne

Prokurator wszczął śledztwo, a komendant główny Policji powołał zespół do zbadania okoliczności i sposobu przeprowadzenia interwencji. Ich wnioski różnią się od siebie.

– Według naszej wstępnej oceny użycie broni przez policjanta było zasadne, ponieważ okoliczności wyczerpywały dyspozycje art. 17 ust. 1 pkt 2 ustawy o Policji. Zagrożenie życia i zdrowia było tu ewidentne – mówi kierownik zespołu podinsp. Agnieszka Pajewska z Biura Kontroli KGP. Zastrzega jednak, że zespół nie miał dostępu do wszystkich dokumentów (zwłaszcza z wizji lokalnej i badań balistycznych) oraz wglądu w akta prowadzonego przez prokuraturę śledztwa.

Prokurator natomiast uznał, że policjanci przekroczyli swoje uprawnienia zapisane zarówno w ustawie o Policji, jak i w przepisach o użyciu broni. Na podstawie materiałów zgromadzonych podczas trwającego półtora roku śledztwa prokurator ocenił, że interwencja była przeprowadzona niewłaściwie. Według niego policjanci powinni po rozpoznaniu sytuacji na miejscu wezwać lekarza psychiatrę, a sami tylko udzielić mu asysty. Prokurator zarzucił, że funkcjonariusze nie próbowali zastosować innych środków przymusu bezpośredniego, sięgając od razu po najostrzejszy z nich – broń.

– Wbrew obowiązkowi wynikającemu z ustawy o ochronie zdrowia psychicznego policjanci nie wezwali lekarza, aby przetransportował chorego do szpitala, lecz podjęli się sami wykonać to zadanie. Doprowadziło to do pobudzenia chorego i wzrostu agresji z jego strony. Widząc narastanie tej agresji, policjanci zamiast się wycofać i czekać na lekarza, wezwali posiłki i nadal próbowali obezwładnić chorego – mówi prokurator Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga Południe.

Policjantowi, który użył broni, prokurator postawił zarzut przekroczenia uprawnień w zbiegu z nieumyślnym spowodowaniem śmierci (tj. o czyn z art. 231 par. 1 k.k. w zbiegu z art. 156 par. 3 k.k.), uznając, że „bez podstawy faktycznej i prawnej wbrew przepisom ustawy o Policji oraz przepisom o zasadach użycia broni podjął interwencję wobec osoby chorej psychicznie, czym spowodował obrażenia skutkujące zgonem”.
Dwóm pozostałym policjantom postawiono zarzuty przekroczenia uprawnień, tj. o czyn z art. 231 par. 1 k.k. Policjanci nie przyznają się do zarzucanego im czynu. 1 grudnia 2010 roku akt oskarżenia wpłynął do sądu.

Bez odpowiedniego wyposażenia

Prokurator Renata Mazur uważa, że na interwencję do osoby chorej psychicznie policjanci pojechali nieprzygotowani, nie mieli ze sobą paralizatora elektrycznego ani siatki obezwładniającej. Paralizatory elektryczne są w Policji głównie w wyposażeniu oddziałów antyterrorystycznych i CBŚ. 90 sztuk dostała w 2007 roku służba prewencji. Cały garnizon stołeczny ma w sumie 13 paralizatorów i wszystkie znajdują się wyłącznie w Wydziale Realizacyjnym KSP. Norma wyposażenia w ten sprzęt określona jest w Zarządzeniu 1402/2005 Komendanta Głównego Policji z 12 grudnia 2005 roku i przewiduje (nieobligatoryjnie) dla komendy powiatowej trzy sztuki. KPP w Wołominie nie ma ani jednej. Kilka dni po feralnej interwencji komendant powiatowy z Wołomina zgłosił zapotrzebowanie na 20 paralizatorów.
Natomiast siatkowe zestawy obezwładniające o nazwie „Matnia” wołomińska KPP ma trzy, zgodnie z określoną przez KGP normą. Jednak do dnia feralnego wydarzenia były one przechowywane w magazynie uzbrojenia oddalonym około pół kilometra od budynku jednostki. Po tym zdarzeniu zostały przeniesione do pomieszczeń służby dyżurnej KPP i są składowane razem z wyposażeniem alarmowym.
Dlaczego policjanci z komisariatu przed podjęciem interwencji nie pojechali do komendy po stosowny sprzęt?

Zastępca komendanta wołomińskiej policji mł. insp. Cezary Pośpiech tłumaczy, że to bardzo wydłużyłoby oczekiwanie na interwencję, bo komisariat w Jadowie jest oddalony od komendy w Wołominie o około 40 km. Dlaczego później, gdy sytuacja się zaostrzała, nie poprosili o przywiezienie siatki? I czy w ogóle wiedzieli, jak przeprowadzić interwencję wobec osoby chorej psychicznie?

Przygotowani teoretycznie

Z pięciu policjantów, którzy brali udział w tej interwencji, tylko dwóch miało staż służby około 10 lat. Pozostała trójka, w tym dwie kobiety, to nowicjusze, ze stażem od kilku miesięcy do dwóch lat, zatem z niewielkim doświadczeniem. W ramach szkolenia zawodowego odbyli, jak wszyscy funkcjonariusze, zajęcia z prowadzenia interwencji, w tym także wobec osób wykazujących zaburzenia psychiczne.

– Czy symulacje i ćwiczenia dokonywane w dość statycznych warunkach szkolnych oddają sytuacje rzeczywiste, zwłaszcza że nie ma obligatoryjnego wymogu, aby w zajęciach brał udział psycholog? – powątpiewa mł. insp. Krzysztof Łaszkiewicz, pełnomocnik komendanta głównego ds. ochrony praw człowieka.

Każdy funkcjonariusz odbył też przeszkolenie z zakresu posługiwania się siatką obezwładniającą i paralizatorem elektrycznym, ale… W programie szkolenia na zajęcia praktyczne z tego tematu przeznaczone są tylko 4 godziny, więc instruktor przeprowadza jedynie pokaz, jak tego sprzętu używać.

– Policjanci nigdy nie mieli w ręce siatki obezwładniającej, więc nawet gdyby ją na tę interwencję zabrali, to nie wiem, czy potrafiliby właściwie jej użyć. Trzeba mieć pewną wprawę, bo podczas niewłaściwego wystrzelenia siatki można komuś zrobić krzywdę – mówi komendant komisariatu w Jadowie nadkom. Michał Krasnodębski.

Natomiast jeśli chodzi o użycie broni, komendant uważa, że policjanci działali zgodnie z uprawnieniami, jakie daje im ustawa o Policji.

– Czy napastnik z nożem o 40-centymetrowym ostrzu, atakujący policjanta, który ma kłopoty z poruszaniem się, bo wcześniej został uderzony, stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia tego policjanta, czy nie? – pyta retorycznie. I dodaje, że do interwencji wobec chorych psychicznie kompletnie nieprzygotowani są lekarze, którzy w takich sytuacjach chcą załatwić sprawę rękami policjantów.

Doszkolić, doposażyć, doprecyzować

Bez względu na to, jak oceni tę sprawę sąd, wnioski z dramatycznego zdarzenia pod Wołominem wyciągnęła Policja.
W KSP postanowiono przeszkolić funkcjonariuszy prewencji z całego garnizonu z zakresu użycia siatki obezwładniającej (zdjęcie powyżej) i paralizatora elektrycznego. Jak zapewnia naczelnik Wydziału Szkolenia KSP mł. insp. Danuta Niemiro Konecka, każdy szkolony policjant miał możliwość przećwiczyć to osobiście.

Takie szkolenia zgodnie z zaleceniem KGP mają zarządzić w ramach lokalnego doskonalenia zawodowego wszyscy komendanci wojewódzcy. Komendanci wojewódzcy mają też w miarę możliwości wyposażać podległe komisariaty w siatki obezwładniające.
Efektem kontroli przeprowadzonej przez zespół powołany przez komendanta głównego Policji jest również opracowanie przez Biuro Prewencji KGP zaleceń dotyczących postępowania funkcjonariuszy Policji podczas podejmowania i przeprowadzania interwencji wobec osób, których zachowanie wskazuje na zaburzenie psychiczne (omówienie na str. 8). Miesiąc po tragicznym zdarzeniu pod Wołominem pisemny dokument w tej sprawie otrzymały do realizacji wszystkie komendy wojewódzkie.

Ale nie wszystkie problemy są do rozwiązania po stronie Policji. Podinsp. Agnieszka Pajewska zwraca uwagę na brak precyzyjnych przepisów Ministerstwa Zdrowia. Wprawdzie znowelizowana została w grudniu ubiegłego roku ustawa o ochronie zdrowia psychicznego, ale nowela dotyczy głównie ratownictwa medycznego. Nie został uregulowany przepisami również na przykład problem przewożenia chorego psychicznie. Zgodnie z art. 18 pkt 5 ustawy policjanci mają obowiązek udzielić lekarzowi pomocy na jego żądanie, przepisy nie precyzują jednak, na czym ma polegać asysta policjantów przy przewożeniu chorego do szpitala.

Będzie lepiej

W grudniu ubiegłego roku w Jaworznie załoga pogotowia ratunkowego zaatakowana przez pacjenta wezwała na pomoc policjantów. Po przybyciu na miejsce policjanci dowiedzieli się od rodziny pacjenta, że mężczyzna jest chory psychicznie, tego dnia dostał silnego ataku agresji i grozi domownikom, że ich pozabija. Negocjacje z chorym nie przyniosły rezultatu. Obrzucał policjantów metalowymi przedmiotami, groził, że ich zabije, a głowy nabije na pal, po czym zaatakował ich widłami i siekierą. Policjanci w obecności lekarza użyli amunicji gumowej i w ten sposób agresywny 49-latek został obezwładniony, a potem przewieziony przez pogotowie w asyście policjantów do szpitala psychiatrycznego. Interwencja trwała niespełna godzinę i zakończyła się sukcesem, o czym z satysfakcją doniosła lokalna prasa.