Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2011-09-13

Więzienia mogą utonąć w przeludnieniu!

Czy grozi nam wysyp pozwów od osadzonych za to, że przebywają w przeludnionych celach? Polskie więziennictwo nie jest przygotowane na przyjęcie 12 tys. Polaków, którzy odbywają karę pozbawienia wolności lub przebywają w aresztach w państwach Unii Europejskiej.

W sierpniu br. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy kodeks postępowania karnego. Nowelizacja ma wejść w życie 1 stycznia 2012 r. Została wymuszona przez prawo unijne. Polska musi implementować dwie decyzje ramowe Rady Europy z 27 listopada 2008 r. (2008/909/WSiS i 2008/947/WSiS).


Na podstawie nowego prawa nasz kraj przyjmie obowiązek osadzania w polskich zakładach karnych i aresztach śledczych przestępców, obywateli polskich, odbywających wyroki lub przebywających w aresztach w Unii Europejskiej. Szacuje się, że jest ich prawie 12 tys. (ok. 3,7 tys. skazanych i 8 tys. tymczasowo aresztowanych).

– Uwzględniając zasady polityki karnej obowiązującej w większości państw członkowskich UE, z bardzo dużym prawdopodobieństwem przyjąć można, że te 12 tys. osób stanowią grupę tzw. rasowych przestępców. Wątpię, aby znajdowali się w niej pijani rowerzyści czy niegroźni, drobni złodzieje – mówi Michał Zoń, dyrektor Biura Prawnego w Centralnym Zarządzie SW.

Dzisiaj Polacy odbywający karę zagranicą też trafiają do polskich więzień, ale jeśli wyrażą na to zgodę. W większości wolą odbywać karę w jednostkach brytyjskich, niemieckich czy szwedzkich. Państwa UE będą starać się jak najszybciej przekazać polskich osadzonych do Polski. Pierwsze transfery skazanych zaczną się za pięć lat, w styczniu 2017 r. Może się okazać, że dostaniemy ponad 3 tys. osób w ciągu jednego miesiąca. Jak przyjmiemy ich w polskich więzieniach? Miejsc jest zbyt mało.

Ciągle ciasno

W zakładach karnych i aresztach śledczych przebywa obecnie ok. 82 tys. więźniów i nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie ta liczba miała się znacząco obniżyć. Balansujemy wokół 100 proc. zaludnienia. Czy jesteśmy w stanie pomieścić 12 tys. dodatkowych więźniów?

Zdaniem dr. Pawła Moczydłowskiego, doradcy szefa więziennictwa, jest gorzej niż przywykło się sądzić. – Uważam, że 3 mkw., które dziś Polska oferuje skazanym, to wciąż jest przeludnienie. Tak samo uważa prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego. – Mamy ok. 86 tys. miejsc w więzieniach. W rzeczywistości, gdyby przywrócić świetlice czy sale sportowe, jest to maksymalnie 50 tys., czyli przeludnienie w dalszym ciągu sięga 40 proc.
Gdyby przyjąć ten punkt widzenia, Polska realnie dysponuje od 50 tys. do 55 tys. miejsc.

– Dopiero w tak mało zaludnionych jednostkach zaczyna być normalnie. Funkcjonariusz idzie do pracy jak pracownik do biura, a nie na wojnę. W przeciwnym wypadku jest szarpanina, pracownicy się skarżą, że jest mobbing, pokrzykiwanie, nerwowość, konflikty i cała ta patologia więzienna – mówi dr Moczydłowski.

Mury w górę

Zasadne wydaje się postawienie pytania, czy Polsce potrzebne są nowe więzienia? – Jest to pytanie retoryczne, a odpowiedź oczywista. Budować trzeba – odpowiadają penitencjarzyści. – Ze względów na przeludnienie, na zbliżającą się fale skazanych z UE oraz na liczbę skazanych, którą mamy, a nie dostrzega się jej lub mało o niej mówi. Chodzi o prawie 35 tys. (do 40 tys.) osób z prawomocnymi wyrokami, którzy nie zgłosili się do odbywania kary.

Niemal drugie tyle przypadków zalega w sądach w postaci orzeczonych wyroków. – Sądy nie wypuszczają orzeczeń, czyli nie wysyłają skazanym „zaproszeń” do odbycia kary, bo zalałyby kryminały – twierdzi dr Moczydłowski. – W sumie 70 tys. ludzi ma prawomocne wyroki i nie siedzi w kryminale. Proszę dołożyć do tego prawie 82 tys. przebywających w jednostkach i te 12 tys., które trzeba będzie za chwilę wziąć z Europy.

Daje to nam prawie 165 tys. To jest rekord Polski! W historii naszego kraju nigdy tylu ludzi nie siedziało, a siedzieć (niebawem) powinno. Mamy przerażająca liczbę skazanych i tymczasowo aresztowanych. Jest to wielki wstyd państwa, że nie kontroluje właściwie wykonywania kary pozbawienia wolności. Wreszcie budować trzeba ze względu na to, że następuje dekapitalizacja starych jednostek penitencjarnych, jak twierdzi prof. Andrzej Rzepliński. – Naiwnością jest rozpoczęcie budowy nowego zakładu bez likwidacji starego, wyeksploatowanego. Na 157 jednostek, ponad połowę wybudowano przed wojną, często pierwszą, albo w czasach zaborów. Zakład Karny w Koronowie mieści się w budynku z fundamentami z XII w., w Nowym Wiśniczu – z XVII stulecia. Czy można też budować prywatne więzienia? Ogłosić przetarg, tak jak w USA i Wielkiej Brytanii? W Polsce nikt nie podjął tego tematu na poważnie. O budowaniu więzień nie chcą przecież słyszeć ani rząd, ani społeczeństwo.

Kryzys tnie inwestycje

W ostatnich latach dzięki staraniom funkcjonariuszy Służby Więziennej w jednostkach powstały setki nowych cel. Rządowy program zakładał pozyskanie 17 tys. miejsc, jednak z powodu kryzysu gospodarczego jego realizację zakończono na poziomie ok. 14 tys. miejsc. Rząd w 2009 r. zamknął dopływ gotówki, i tak rozpoczęte budowy pawilonów penitencjarnych
w Rzeszowie, Hajnówce i Grudziądzu zostały przerwane. Teraz jest szansa, aby wznowić te inwestycje. – Więziennictwo i ja sam, mając świadomość skutków, jakie już niedługo ustawa wywrze na funkcjonowaniu jednostek penitencjarnych, jako minimalne zabezpieczenie jej realizacji zgłosiliśmy potrzebę utworzenia chociaż jednego nowego zakładu w Legnicy, o pojemności 797 miejsc. Miał być budowany w latach 2012-2016 za ok. 150 mln zł. Ale nie udało się. Minister finansów nie ma pieniędzy na nowe więzienie – mówi Michał Zoń. – Dlatego przedstawiliśmy kontrpropozycję.
Dokończenie trzech rozpoczętych inwestycji. Będzie taniej i szybciej. Rozbudowa w Rzeszowie, Hrubieszowie i Grudziądzu da nam 940 miejsc dla więźniów i pochłonie niecałe 88 mln zł. To i tak kropla w morzu potrzeb.

Za i przeciw

Doświadczenie międzynarodowe pokazuje, że ile by się więzień nie zbudowało, to sędziowie zawsze, gdy dowiedzą się, że są miejsca, zapełnią je. Z drugiej strony, jeśli nie przygotujemy dodatkowych cel w zakładach karnych nie będziemy w stanie pomieścić 12 tys. skazanych z zagranicy. I grozi nam wysyp pozwów za przebywanie w celach przeludnionych. A wtedy płacić będziemy zadośćuczynienia. Dwa, trzy tysiące dla kolejnych delikwentów. Czy nas na to stać? Jest jeszcze wariant trzeci: zmiana polityki kryminalnej państwa, m.in. zorganizowanie systemu probacji z prawdziwego zdarzenia. Polska powinna częściej stosować alternatywne formy odbywania kary, system dozoru elektronicznego, zwolnienia warunkowe, ograniczać tymczasowe aresztowania.

Kiedy w październiku ub. r. Michał Zoń zdawał relacje przed Komitetem Praw Człowieka w Genewie z prac nad likwidacją przeludnienia, chwalił się m.in. skuteczną polityką resocjalizacyjną. Prawnicy ONZ zapytali: Co teraz? Czy dalej zamierzacie budować więzienia? Odpowiedział, że celem izolacji i rolą więzienia jest resocjalizacja. – Sztuką jest znalezienie złotego środka, bo idiotą będzie więziennik, który uzna, że rozwiązaniem problemu przeludnienia będzie budowa nowych więzień. Przyjmując taką optykę, łatwo zbudować państwo-więzienie, a nie nowoczesny system penitencjarny – twierdzi Zoń. Przekonanie, że można zredukować przestępczość coraz bardziej zapełniając więzienia jest mitem. Są dowody, że tworzy to tylko nowych zbrodniarzy.
Agata Pilarska-Jakubczak