Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2012-10-01

Sędzia z cierniową koroną

Sędzia - korona zawodów prawniczych. Nie pamiętam kto to wymyślił… i prawdę powiedziawszy nie wiem skąd taki pomysł, bo go nie rozumiem. Co znaczy korona zawodów prawniczych?

Z bloga emeswatch.blogspot

Patrzę sobie na Konstytucję RP i nadal tej korony nie widzę…

Widzę za to, że aby być sędzią, tak jak w każdym innym zawodzie, trzeba mieć predyspozycje do pełnienia tej zaszczytnej jak dla mnie funkcji. Dla mnie sędzia to osoba, która cechuje się oczywiście wiedzą prawniczą, ale również doświadczeniem życiowym pozwalającym na miarkowanie pomiędzy tym co strony przynoszą w sprawie. To osoba, która widzi człowieczeństwo w stronach postępowania i która nie zapomina, że ma do czynienia z człowiekiem z jednej strony oraz przepisem z drugiej strony. To również osoba, która wie jaki ciężar będzie musiała nosić każdego dnia, w każdej chwili swego jestestwa z uwagi na podjęte decyzje ujawniające się w sentencji wyroku.

W Konstytucyjnym prawie do sądu widzę zapisaną równowagę pomiędzy człowiekiem i jego sprawą, niezawisłością sędziowską i niezależnym sądem a rozsądnym terminem. Osoby, które to wymyśliły wiedziały bowiem, że zachowanie równowagi pomiędzy tymi elementami spowoduje, że nie dojdzie do niesprawiedliwości, do nadużycia władzy, a ludzie domagający się rozpoznania swoich spraw w tym sądzie pogodzą się z każdym wyrokiem bo będzie sprawiedliwy jako godzący człowieczeństwo i prawo jakie obowiązuje, a sprawa zostanie rozpoznana w terminie właściwym do ustalenia istoty sprawy, czyli prawdy. Dlatego też stworzono trójpodział władzy, bo polityka ze sprawiedliwością nie idą w parze i właśnie dlatego też sędziowie powinni być uniezależnieni od polityki i jej wpływów.

I za to sędziowie powinni być wynagradzani we właściwy sposób, bo częściowo odbiera im się prawo do tego co każdy inny obywatel może, jednocześnie obarczając ich ciężarem odpowiedzialności za losy osób jakie trafiają do sądu.

Ale to nie oznacza, by bycie sędzią miało być ukonorowaniem zawodów prawniczych. Ta korona o ile w ogóle o niej może być mowa powinna oznaczać wyróżnienie wszystkich tych kwestii powyżej.

Problem w tym, że jak do tej pory nie został stworzony model by takie osoby wyłapać z całego społeczeństwa, a każdy dotychczasowy model jaki był nie sprzyjał takiemu działaniu. Trudno bowiem wyłapać osoby, które czują w sobie misję, by w imię sprawiedliwości zrezygnować z części praw, ale również godzących się poświęcić własne ja w imię czegoś bardzo nieuchwytnego i ogólnego. Poprzedni model co udowodniła apelacja lubelska miał mankament naboru krewnych i znajomych królika. Jednak bez wątpienia szkolenie w obecnym kształcie czyli przez jedyny właściwy ośrodek rządowy tj. KSSiP nie spowoduje, by osoby mające predyspozycje do wykonywania zawodu sędziego nimi zostały. Osoby będące na aplikacji ministerialnej uczą się bowiem bezwzględności rodem z korporacyjnego wyścigu szczurów co samo w sobie powinno ich dyskwalifikować jako potencjalnych sędziów, z uwagi na odczłowieczenie w trakcie trwania tej aplikacji.

Problem również w tym, że władza wykonawcza i ustawodawcza miast dostosowywać prawo do realiów w jakich przyszło nam żyć zgodnie z zasadą proporcjonalności, czyli tyle państwa ile prawa, tyle prawa ile wolności (trzeba) uznała, że liczy się ilość a nie jakość. I to nie zmiana samych ustaw podstawowych jak kodeks cywilny, prawo karne czy prawo rodzinne, bo te zmieniają się najrzadziej, powoduje wzrost ilości spraw w sądach. To wzrost wydawanych innych aktów prawnych powoduje, że dochodzi do zachwiania równowagi w prawie do sądu. Mentalność Polaków się bowiem nie zmienia mimo, iż czas biegnie.

Również obsada Ministerstwa Sprawiedliwości stanowi problem. Z jednej strony mamy na czele polityka, z drugiej zaś strony specjalistów wszelkiej maści poobsadzanych sędziami na delegacji, którzy z uwagi na ilość dodatków delegacyjnych bardziej zastanawiają się co zrobić, żeby je jak najdłużej mieć, czyli by nie wrócić do sądzenia, a nie jak wytłumaczyć politykowi, że to co chce zrobić nie jest dobrym rozwiązaniem, albo znaleźć inne wyjście z sytuacji, które nie naruszałoby konstytucyjnych wartości niezawisłych sędziów i niezależnych sądów i nie było sprzeczne z prawem.

Sędziowie w sądach zatem nie mając żadnych narzędzi by cokolwiek zmienić (bo Prezes sądu jako napisał Autor reprezentuje Ministra Sprawiedliwości a nie sędziów przed tym ministrem) zmuszani są do miarkowania nie tylko pomiędzy stronami postępowania i ich sprawą w sądzie, ale również niezliczoną ilością przepisów poutykanych po setkach aktów prawnych w dodatku zapisanych jakby po największym melanżu lub na niewiadomo jakim haju, ale także strachem, że za chwilę będą mieli wytyk przewlekłości postępowania, bo naczelnym celem jest skrócenie czasu postępowań a nie trwałość i sprawiedliwości wydanych rozstrzygnięć. Co więcej muszą również miarkować, czy jeżeli poświęcą czas na jedną sprawę dłużej czy nie odbije się to na podjęciu przez nich decyzji procesowych w innych sprawach, co znowu może być przyczyną do postępowań „lustracyjnych” w ich przypadku.

Ci którzy są sędziami z powołania niezależnie od ww. problemów nadal starają się wypełniać swoją misję choćby za cenę kolejnych wytyków czy tłumaczeń że robią co mogą. Bo dla nich ważniejszy jest sprawiedliwy wyrok, a nie taśmociąg jakiego oczekuje od nich Minister Sprawiedliwości.

Nie jestem przy tym idealistką i nie twierdzę, że wszyscy którzy są sędziami nimi powinni być, ale to państwo polskie poprzez przedstawicieli narodu w sejmie oraz wybierany rząd, a także osoby przedkładające swój własny komfort pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości, spowodowały swoimi działaniami, że mechanizmy dochodzenia do zawodu sędziego oraz warunki sprawowania tej funkcji wypaczają zasady jakie w Konstytucji zapisano. Bo gdyby chciano, by wyroki były wydawane pod dyktando nie wymyślono by niezawisłych sędziów, zaś gdyby chciano by wyroki były wydawane taśmowo, a nie w rozsądnym terminie stworzono by w tym celu fabryki nie zaś niezależne sądy. Myślę też, że jako pisano Konstytucję nikomu przy tym się nie śniło, żeby tworzono przepisy dla samego ich tworzenia lub w celu zagwarantowania interesów niewielkiej grupki osób.

I tak sobie myślę, że na chwilę obecną bycie sędzią może pretendować co najwyżej do korony cierniowej, bo żadnej innej nie. Że jedyną drogą do zmiany sytuacji jest przeprowadzenie reformy sądownictwa, ale nie jako urzeczywistnienia celu politycznego, tylko jako przemyślanego, rozsądnego, długotrwającego procesu którego początkiem byłoby uniezależnienie sądów od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Myślę, że samo środowisko sędziów dokonałoby reszty oddzielając plony od plew, bo wtedy zależałoby im samym na „samooczyszczeniu” i dopiero wtedy mogłoby dojść do przywrócenia konstytucyjnych wartości w tym zakresie.