Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2014-03-11

Niebezpiecznych więźniów coraz mniej

Do dwóch, trzech lat liczba niebezpiecznych więźniów, tzw. N-ek systematycznie spada. Nie gwałtownie, ale sukcesywnie. Jest to wynikiem kontroli nad zagadnieniem i innym podejściem do kwalifikacji osadzonych. Przy kwalifikacji do tzw. niebezpiecznych bierze się pod uwagę warunki osobiste osadzonego i rodzaj popełnionego przez niego przestępstwa. Każdy przypadek jest oceniany indywidualnie.

O więźniach tzw. niebezpiecznych z ppłk Romanem Klocem, dyrektorem Biura Ochrony i Spraw Obronnych Centralnego Zarządu Służby Więziennej rozmawia Elżbieta Szlęzak-Kawa.

Mówiąc o N-kach czyli o oddziałach dla tzw. niebezpiecznych mamy na myśli...

Oddziały dla skazanych stwarzających poważne zagrożenie społeczne lub poważne zagrożenie dla jednostki penitencjarnej.

A nie możemy mówić wprost, używając określenia więźniowie niebezpieczni, bo...

Takiej nazwy formalnie nie ma, żeby tych więźniów nie stygmatyzować.

Do niedawna w polskich więzieniach funkcjonowało 16 takich oddziałów specjalnie dla nich przeznaczonych, dzisiaj jest ich 12. Dlaczego?

Cztery są w tej chwili zawieszone w użytkowaniu ze względu na to, że nie mamy tak dużego jak wcześniej stanu liczbowego osadzonych zakwalifikowanych do tej kategorii więźniów.

Co powoduje, że tzw. niebezpiecznych jest mniej?

Rzeczywiście od dwóch, trzech lat ich liczba systematycznie spada. Nie gwałtownie, ale sukcesywnie. Jest to wynikiem kontroli nad zagadnieniem i innym podejściem do kwalifikacji osadzonych. Przy kwalifikacji do tzw. niebezpiecznych bierze się pod uwagę warunki osobiste osadzonego i rodzaj popełnionego przez niego przestępstwa. Każdy przypadek jest oceniany indywidualnie. I np. nie za każdą napaść na funkcjonariusza osadzony od razu jest kierowany do N-ki. Coraz większej wagi nabiera humanitaryzm wykonywania kary pozbawienia wolności czy tymczasowego aresztowania. Jest również nadzór instytucji zewnętrznych, jak np. rzecznika praw obywatelskich, który nie tylko nadzoruje sposób wykonywania kary, ale też kwalifikacji do N-ek.

Czyli okazuje się, że „niebezpiecznych” może być mniej?

Tak. W tej chwili ich liczbę stanowią więźniowie, wobec których procedura osadzenia jako tzw. niebezpiecznych jest rzeczywiście niezbędna. Obecnie także szybciej „zdejmuje się” kategorię „N” z osadzonych.

Kiedyś więzień mógł być „niebezpiecznym” latami, teraz średnio jest w tej kategorii ok. roku.

Tak, ale nikt nigdy nie będzie miał tu złotego środka. Kwalifikacja czy weryfikacja osadzonego tzw. niebezpiecznego odbywa się przed komisją składającą się m.in. z dyrektora jednostki penitencjarnej, kierowników działów ochrony, penitencjarnego, ewidencji. Wszyscy patrzą na osadzonego z praktycznego punktu widzenia i jeśli są wyraźne przesłanki, że trzeba go zatrzymać w tej kategorii, to niestety należy to zrobić. Teraz weryfikacja następuje nie później niż w trzecim miesiącu pobytu osadzonego w N-ce. Wcześniej było to do 6 miesięcy, a pamiętam czasy, kiedy taka weryfikacja następowała do 12 miesięcy. W tej chwili według wymogów kkw ten czas został skrócony do trzech miesięcy.

Ilu tzw. niebezpiecznych mamy w polskich więzieniach?

Ok. 200. Pamiętam, że w połowie lat 2000 było ich blisko 800. Widać więc, że obecnie jest ich dużo mniej. W tej chwili nie ma żadnej osadzonej kobiety zakwalifikowanej do „N”. Zdecydowaną większość mężczyzn tzw. niebezpiecznych stanowią osadzeni skazani (156). Tymczasowo aresztowanych jest 37 na 193 wszystkich zakwalifikowanych do tej kategorii (stan z lutego 2014). Miejsc dla nich w 12 funkcjonujących N-kach jest 332. Gdyby doliczyć te w czterech zawieszonych oddziałach, byłoby ich razem ok. 440. Trzeba jednak pamiętać, że oprócz 12 oddziałów dla tzw. niebezpiecznych mamy dla tych osadzonych cele pojedyncze w ogólnych oddziałach mieszkalnych. Jest ich 34. Dodatkowo są jeszcze dla nich cele na oddziałach terapeutycznych (17) i w szpitalach (16).

Dlaczego „niebezpieczni” siedzą na oddziałach ogólnych, skoro jest miejsce w specjalnie przystosowanych dla nich N-kach?

Odchodzimy od tego żeby „niebezpieczni” przebywali w celach, które znajdują się w oddziałach ogólnych jednostek penitencjarnych, czyli poza oddziałami przeznaczonymi dla tej kategorii. Postępowanie z nimi poza N-kami rodzi pewne trudności dla ochrony. Z osadzonym „N” powinno występować co najmniej dwóch, trzech funkcjonariuszy, każde otwarcie celi stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo dla oddziałowych, konieczne jest też dodatkowe doposażenie ich w środki ochrony osobistej i w środki przymusu bezpośredniego. Jest to niefunkcjonalne z punktu widzenia podejmowanych działań. Stałe, specjalnie przeszkolone załogi oddziałów dla „N” są bardziej praktyczne, „niebezpieczni” są pod ciągłym nadzorem, monitoringiem, bo ktoś ich nieustannie obserwuje. Poza tym do N-ek nie każdy funkcjonariusz może wejść, te oddziały są zorganizowane w szczególny sposób. Akcja przenoszenia „N” ze zwykłych oddziałów do tych typowych dla „niebezpiecznych” cały czas trwa.

Kiedy się zaczęła?

Wiosną ub. roku. Wówczas przy 16 funkcjonujących oddziałach dla „N” mieliśmy w nich 440 miejsc. Natomiast poza N-kami, w oddziałach ogólnych było dodatkowo 420 miejsc dla tzw. niebezpiecznych. Dzisiaj te ostatnie udało nam się zredukować do 123. Działania te zostały podjęte ze względu na zachowanie staranności wobec tej kategorii osadzonych. Organizacja ochrony „niebezpiecznych” jest związana nie tylko z samym przygotowaniem dla nich celi, ale też z szeregiem innych przedsięwzięć – spacery, łaźnia, widzenia, posterunek uzbrojony. Jest np. taki wymóg, żeby osadzony „N” przebywając poza celą był pod obserwacją posterunku uzbrojonego na wieżyczce ochronnej lub inaczej zorganizowanego, może to być posterunek na pasie ochronnym. A jak wiadomo, od kilku lat Służba Więzienna wprowadza inną strategię ochrony, w związku z czym staramy się likwidować posterunki uzbrojone. I to też wiąże się z likwidacją cel dla „niebezpiecznych” w oddziałach ogólnych w tych jednostkach, gdzie usuwa się wieżyczki.

Za jakie czyny osadzonych najczęściej kwalifikuje się do niebezpiecznych?

Za czyny przeciwko życiu i zdrowiu, przeciwko życiu i zdrowiu współosadzonych, za próby ucieczki z konwoju, z jednostek lub jest to związane z charakterem wcześniej popełnionego przez nich przestępstwa.

Zdziwiłam się słysząc, że niektórzy więźniowie chcą zostać w N-kach, mimo że te oddziały są raczej przeklinane za rygor, bezustanną obserwację i dojmującą samotność.

Nie ma się co dziwić tym, którym się jednak tam podoba, bo N-ki to stosunkowo nowe oddziały, powstałe pod koniec lat 90 i na początku lat 2000, są w naprawdę dobrym stanie technicznym, a warunki pobytu są tam o wiele lepsze niż na zwykłych oddziałach mieszkalnych. Osadzeni „niebezpieczni” przebywają zwykle w celach pojedynczo lub po dwóch, powierzchnia celi też jest większa, podobnie jak cisza i spokój. „N” mają oddzielne widzenia, zajmuje się nimi specjalnie dobrana i przygotowana kadra. Ale przebywanie w N-kach wiąże się przede wszystkim z dużymi uciążliwościami. I chodzi tu nie tylko o czerwone mundurki, w których muszą się poruszać „niebezpieczni”. Ich cela jest kontrolowana dwa razy w ciągu dnia pod względem zabezpieczeń techniczno-ochronnych, do tego dochodzi kontrola osobista osadzonego przy każdym wyjściu z celi. Poza nią „N” ma zakładany pas zabezpieczający albo kajdanki, w trakcie przeprowadzania i doprowadzania dozoruje go każdorazowo dwóch lub trzech funkcjonariuszy. Wszystkie jego rzeczy podlegają rygorystycznemu sprawdzaniu, ścisłej kontroli, a każdy wyjazd poza teren jednostki zwykle organizuje dla „N” Grupa Interwencyjna Służby Więziennej.

Czyli nie ma czego zazdrościć. A czy niebezpieczni sprawują się dobrze

Osadzeni „niebezpieczni” są bezpieczni. To nie oni dokonują samouszkodzeń, buntów, ucieczek. Są w dość dobry sposób nadzorowani i pilnowani, więc praktycznie nie inicjują takich zdarzeń jak napaści czy próby albo przygotowania do ucieczki. Służba dba, żeby „niebezpieczni” nie stanowili niebezpieczeństwa.