Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2014-11-05

O niepublicznych przeprosinach za niepubliczne naruszenie dóbr osobistych

W ramach mojego małego przeglądu orzecznictwa dziś czas na wyrok, z którego warto zapamiętać dwie rzeczy:

- nie każde bezprawne naruszenie dóbr osobistych musi oznaczać obowiązek zapłaty zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną szkodę, ba, nawet obowiązek przeprosin może być ograniczony do złożenia niepublicznego oświadczenia;

- przeholowując z wysokością roszczeń trzeba się liczyć z tym, że nawet wygrywając proces -- skutek finansowy będzie dla nas taki, jakbyśmy sprawę właściwie przegrali.

Takie konkluzje wynikają z nieprawomocnego wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 8 lipca 2014 r. (sygn. akt I C 989/12) wydanego w sporze dwóch nauczycielek przedszkolnych (bodajże z Wrocławia), które tak się pokłóciły, że o sprawie musiał orzekać wymiar sprawiedliwości.

Spór zaczął w 2001 r. się od rady pedagogicznej, podczas której grono nauczycielskie skrytykowało sposób prowadzenia zajęć przez powódkę. Przez kolejne lata powódka pracowała na opinię osoby kłótliwej i agresywnej, przez co wytworzyła w przedszkolu atmosferę zastraszania i niewłaściwych relacji międzyludzkich, w konsekwencji czego powódka odsunęła się od kolegów i koleżanek z pracy. W kolejnych latach powódka kierowała przeciwko swojemu miejscu pracy szereg (częściowo potwierdzonych) skarg do instytucji kontrolnych, które owocowały licznymi kontrolami PIP i sanepidu, a nawet szeregiem zawiadomień do organów ścigania.

Jedna z takich skarg dotyczyła także rozwiązania umowy o pracę przez pracodawcę bez zachowania okresu wypowiedzenia z winy pracownika (tzw. "dyscyplinarka"), a to właśnie ze względu na wysyłane przez pracownicę skargi na swój zakład pracy, natomiast zawiadomienia o popełnianych przestępstwach kończyły się niczym. Doszło nawet do tego, że gremium pedagogów z pracy wystąpiło do kuratorium z wnioskiem i przeniesienie uciążliwej koleżanki z pracy do innej placówki (wniosek nie mógł być uwzględniony, ponieważ nauczycielka miała mianowanie, a więc możliwości zmiany bez jej zgody były mocno ograniczone).

W toku jednego z postępowań prowadzonych z zawiadomienia powódki jako świadek zeznawała pozwana. W toku przesłuchania miała mówić o ciężkiej atmosferze w pracy i jej konfliktowości, a także o tym, że powódka "jest opryskliwa, wiecznie niezadowolona, na wszystko narzeka i się skarży, jest nieuprzejma” oraz „dezorganizuje pracę całego przedszkola i psuje atmosferę”. Postępowanie karne umorzono, zatem jakiś czas później "poszkodowana" skierowała przeciwko pracodawcy powództwo do sądu o naruszenie art. 63 karty nauczyciela, które zostało prawomocnie oddalone.

W następstwie tych wszystkich afer powódka wytoczyła jeszcze jeden pozew, tym razem przeciwko koleżance z pracy -- tej, która zeznawała na policji jako świadek -- wnosząc o:

- nakazanie pozwanej złożenia oświadczenia, które miało być zamieszczone w przedszkolu, w kuratorium oraz w wydziale oświaty urzędu miejskiego (wierzę, że chodzi o Wrocław), a także wydrukowane w jednej z lokalnych gazet, a w którym pozwana miała przeprosić powódkę za rzekomo krzywdzące sformułowania w zeznaniach złożonych na policji oraz za fakt, że podpisała się pod wnioskiem o jej przeniesienie do innego przedszkola,
- zasądzenie zadośćuczynienia w kwocie 10 tys. złotych, a to m.in. za doznaną krzywdę oraz wywołany rozstrój zdrowia.

Orzekając sąd przede wszystkim przyjął, że co do zasady składanie przez świadka zeznań w toku postępowań sądowych i przygotowawczych jest działaniem pozostającym w ramach porządku prawnego, zaś wypowiedzi świadków dość często dotykają sfery dóbr osobistych innych osób. Jednak zważywszy na konieczność zgromadzenia przez organ procesowy możliwie szerokiego materiału dowodowego sformułowania nawet odbierane jako krzywdzące nie są bezprawne, chyba że świadek celowo (subiektywnie) mija się z prawdą. Natomiast świadek nigdy nie będzie ponosił konsekwencji naruszenia dóbr osobistych, nawet jeśli przedstawione fakty nie są prawdziwe, albo jeśli świadek nie potrafi ich udowodnić, o ile oczywiście jest w stanie wykazać, że był przekonany, że nie mija się z prawdą (w tej części uzasadnienia sąd powołuje się na wyrok SN z 9 stycznia 2004 r., IV CK 304/02 oraz wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 2 grudnia 2010 r., sygn. akt VI ACa 464/10).

Stąd też pozwana nie mogła ponosić odpowiedzialności za ocenne stwierdzenia odnoszące się do kłótliwości powódki -- zwłaszcza, że ocena ta znajduje pokrycie w faktach oraz opiniach innych osób; nawet jeśli powódka czuła się w tamtym sporze pokrzywdzona, to obiektywnie rzecz ujmując dotykał on także innych osób pracujących razem z nią w przedszkolu. Stąd też sformułowanie, iż powódka była osobą "opryskliwą, wiecznie niezadowoloną, na wszystko się skarży, jest nieuprzejma" nie naruszało dóbr osobistych.

Zdaniem sądu inaczej jednak wygląda to w odniesieniu do opinii, iż powódka "dezorganizuje pracę przedszkola", co miało nastąpić poprzez kierowanie skarg skutkujących wszczynaniem kontroli przez stosowne organy. W ocenie sądu ie była to prawda, choćby dlatego, że jednak w toku postępowań kontrolnych wykazywano pewnego rodzaju uchybienia w zakresie BHP i bezpieczeństwa dzieci w przedszkolu, a zatem jej poczynania nie zmierzały do destabilizacji pracy jednostki, lecz poprawy bezpieczeństwa. Takie sformułowania wykraczają poza konstytucyjną swobodę wypowiedzi i w sposób bezprawny godzą w dobra osobiste powódki, jednak zdaniem sądu nie ma podstaw po temu, by nakazywać pozwanej publiczne przeprosiny: będzie całkowicie wystarczające, gdy pozwana złoży takie oświadczenie pisemnie na ręce powódki.

Wynika to z tego, że sformułowania zostały podane wyłącznie do protokołu policyjnego i nie zostały upublicznione, a zatem -- pamiętajmy, że sposób naprawienia krzywdy powinien być adekwatny do sposobu naruszenia dóbr osobistych (a wynika to z reguły opisanej w art. 24 par. 1 kc -- iż czynności niezbędne do usunięcia skutków naruszenia, czyli przykładowo podane oświadczenie, było podane w o d p o w i e d n i e j f o r m i e . Skoro zatem pozwana nie upubliczniała nieprawdziwego zarzutu, to nie musi przepraszać publicznie.

Przyznaję, że w tej części orzeczenia chyba właśnie byłbym skłonny się z nim nie zgodzić, i to właśnie ze względu na to, że niewątpliwie trudno zarzucić, by pozwana świadomie i celowo mijała się z prawdą. Moim zdaniem świadomość pozwanej odpowiadała treści zeznań na policji -- tj. wiedząc o konflikcie i zdaje się dość trudnym charakterze powódki -- traktowała je wyłącznie w kategoriach utrudniania życia, natomiast z faktu, że jednak czasem skargi okazywały się zasadne, nie sposób wnioskować, że pozwana nie mogła mieć takiej oceny sytuacji i motywów kierujących powódką.

Równocześnie sąd jednak nie podzielił także stanowiska powódki w kwestii zadośćuczynienia pieniężnego i nie zasądził na jej rzecz nawet złotówki, a to przede wszystkim dlatego, że powódka nie wykazała uszczerbku na zdrowiu, który w dodatku miałby związek z zeznaniami koleżanki z pracy.

I tu jest najlepsza część -- najlepsza, bo zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób o tym w ogóle nie pamięta -- ponieważ w przypadku tylko częściowego ulegnięcia żądaniu przez pozwanego przepisy kodeksu postępowania cywilnego nakazują proporcjonalne rozłożenie kosztów, a roszczenie majątkowe zostało oddalone w całości, na końcu jest tak, że to powódka zwraca pozwanej koszty procesu w kwocie 1217 złotych oraz jeszcze wpłaci 500 złotych na Skarb Państwa, zaś pozwana kwotę 600 złotych (ponieważ przegrała sprawę w części niemajątkowej).

I wcale nie na marginesie: uważam, że takie rozstrzygnięcie o kosztach w części niemajątkowej może być krzywdzące dla pozwanej (chociaż niewątpliwie jest zgodne z przepisami). Chodzi mi o to, że mogłoby się zdarzyć, że podczas wymiany pism przedprocesowych powódka żądałaby od pozwanej podjęcia szeregu działań, na które ta się nie zgadzała -- jak widać słusznie -- natomiast w procesie uległa ale tylko w zakresie bardzo zmodyfikowanego roszczenia (którego przecież nie było w żądaniu). Mogłoby się zatem okazać, że gdyby powódka od razu wniosła o niepubliczne przeprosiny na piśmie -- czyli o to, co finalnie nakazał sąd -- to pozwana spełniłaby jej oczekiwania bez postępowania sądowego.

Tak czy inaczej na załączonym obrazku dobrze widać, że z żądaniami finansowymi nigdy nie można przesadzić, bo subiektywne poczucie krzywdy nie musi przełożyć się na identyczną ocenę sądu. A wówczas się po prostu traci i płaci.