Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2010-02-11

Niesłusznie przesiedział prawie dwa lata

"Czy pan nazywa się F.?" - pytali w Zakładzie Karnym w Czarnem Lucjana S., kiedy wyszło na jaw, że niesłusznie przesiedział tam prawie dwa lata. Twierdząco kiwał głową, ale kiedy pytano: "Czy pan nazywa się S.?", znowu przytakiwał.


W listopadzie ub. r. do konsulatu RP w Rzymie zgłosił się mężczyzna z prośbą o wydanie paszportu. Podczas rutynowych czynności sprawdzających okazało się, że legitymuje się danymi osobowymi Andrzeja F. Człowiek o takim imieniu i nazwisku w tym czasie powinien odbywać karę pozbawienia wolności za pobicia i rozbój, dokonane w okolicach Olkusza.
Policja z KPP w Olkuszu zwróciła się więc do Zakładu Karnego w Czarnem z pytaniem, czy osoba, która przebywa w zakładzie, to Andrzej F. Pracownik działu ewidencji potwierdził, ale poprosił o przesłanie zdjęcia mężczyzny, którym zainteresowani byli policjanci. Wtedy okazało się, że osoba, która zgłosiła się do konsulatu, to nie ta sama, która przebywała w więzieniu w Czarnem, co dodatkowo potwierdziła kontrola linii papilarnych.
Nadal nie wiadomo było, kim jest mężczyzna, który jako Andrzej F. odsiedział rok i dziesięć miesięcy. Weryfikacja jego tożsamości nie była prosta. Udało się ustalić, że mężczyzna nazywa się Lucjan S., ale i to nie jest pewne.

Oddział najlepszy z możliwych

W styczniu 2008 r. w schronisku dla bezdomnych w Szczecinie Policja zatrzymała mężczyznę poszukiwanego listem gończym. Potwierdzono jego tożsamość jako Andrzeja F. i doprowadzono do aresztu w tym mieście. Ze względu na stan zdrowia - po trepanacji czaszki, udarze mózgu, z padaczką i afazją, czyli zaburzeniami mowy - trafił na oddział wewnętrzny dla chorych. "Kontakt z osadzonym bardzo utrudniony" - wpisał, po wstępnej rozmowie z nowo przyjętym, wychowawca ze szczecińskiego aresztu. Po miesiącu lekarz zakładowy skierował osadzonego do odbywania kary w warunkach szpitalnych w Zakładzie Karnym w Czarnem.
Oddział dla przewlekle chorych w czarniańskiej jednostce jest jedynym tego typu w kraju. Pomimo sporej rotacji, na miejsce oczekuje się miesiącami, a nawet latami. Skazany miał szczęście, bo nie musiał długo czekać.
- Osadzony trafił na oddział najlepszy z możliwych dla siebie - twierdzi por. Beata Krzyżanowska, psycholog w przywięziennym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. - To miejsce zostało stworzone dla osób z ciężkimi chorobami przewlekłymi.
- Tutaj przebywają więźniowie, którzy nie kwalifikują się do odbywania kary w celi zwykłej, czy szpitalnej, tylko potrzebują stałej opieki - dodaje mł. chor. Alicja Ławecka, psycholog działu penitencjarnego. - Nawet gdyby mieli zasądzone dożywocie, to przebywaliby na tym oddziale ze względu na brak możliwych do wyleczenia dolegliwości .

Nie reagował na imię

Osadzonemu mężczyźnie z trudem przychodziło porozumiewanie się z otoczeniem, ale według osób, które na co dzień miały z nim styczność, rozumiał proste polecenia. Problem stanowiły te bardziej skomplikowane. - Jego stan zdrowia nie polepszał się ani nie pogarszał - mówi Beata Krzyżanowska. - Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy wszystko rozumiał. I dodaje, że ze względu na utrudniony z nim kontakt przeprowadzenie badań neuropsychologicznych graniczyło z cudem, możliwa była jedynie obserwacja. - O tym człowieku generalnie nie było nic wiadomo, oprócz widocznych konsekwencji wypadku, którego doznał przed osadzeniem w więzieniu. On był pacjentem neurologicznym, a nie psychiatrycznym.
Mł. chor. Mirella Nisztuk, wychowawca w oddziale, gdzie przebywał więzień, wspomina go jako zawsze uśmiechniętego i pogodnego. - Wysyłaliśmy do niego proste komunikaty, np. "Jak pan się dzisiaj czuje?", "Czy chce pan iść dzisiaj na spacer?" A on - kciukiem skierowanym do góry lub do dołu - określał swój nastrój.

We wrześniu 2009 r. mężczyzna znalazł się w jednej celi z innym osadzonym - Marianem, który zaopiekował się współwięźniem - nauczył go korzystać z toalety, bo na początku Andrzej F. załatwiał potrzeby fizjologiczne pod siebie. Częstował go także słodkościami, zmuszał do chodzenia. Pan Marian przeczuwał, że coś jest nie tak. - Co prawda, był zaburzony, ale czułem, że nie jest przestępcą, zastanawiało mnie, dlaczego nie reagował na imię Andrzej.

Do więzienia przychodziła korespondencja z sądu zaadresowana na nazwisko F. Chodziło o alimenty, które miał płacić na 16-letnią córkę. Raz dostał w tej sprawie wezwanie do Sądu Rejonowego w Człuchowie, który w ramach pomocy prawnej przesłuchał go za Sąd Rejonowy w Olkuszu. Mężczyzna - w miarę możliwości - odpowiedział na kilka pytań, ale nawet tam nie zorientowano się, że on, to nie Andrzej F., bo przy tego typu czynnościach sąd nie korzysta z pełnej dokumentacji.

Jak nie wiadomo, o co chodzi...

Właściwy Andrzej F. jest wielokrotnym recydywistą penitencjarnym. Jego akta pękają w szwach. Dyrekcja czarniańskiej jednostki uważa, że Lucjan S. prawdopodobnie także był karany, o czym świadczą tatuaże na przedramionach. - Wiele danych dotyczących obu mężczyzn pokrywało się ze sobą, chociażby to, że obydwaj byli uprzednio karani, zamieszczony w aktach kuratorski wywiad środowiskowy wskazywał na nieutrzymywanie kontaktu z rodziną, skazanego w więzieniu nikt nie odwiedzał - twierdzi ppłk Tadeusz Bednarski, zastępca dyrektora. - Jeżeli ktoś zostaje doprowadzony przez Policję do jednostki penitencjarnej z potwierdzeniem tożsamości w celu odbycia kary, to funkcjonariusze Służby Więziennej skupiają się na formalnym sprawdzeniu dokumentów - dodaje dyrektor Bednarski.
Właściwy przestępca pozostaje na wolności. Policja wystąpiła z wnioskiem o wydanie europejskiego nakazu aresztowania. Rozważane są różne przyczyny pomyłki. Wśród stawianych hipotez dominuje ta, że zamiana odbyła się za przyzwoleniem Lucjana S., który rzekomo miał być przekupiony przez Andrzeja F.

Służba temu nie winna

Niezależnie od trwającego postępowania prokuratorskiego, minister sprawiedliwości nakazał zbadanie sprawy. Sędzia Tomasz Uścinko, wizytator w Departamencie Wykonania Orzeczeń i Probacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, przeglądał dokumentację pod kątem legalności wykonania kary pozbawienia wolności wobec skazanego Andrzeja F. Sędzia, oprócz oczywistego stwierdzenia nielegalności ze względu na osadzenie niewłaściwej osoby, nie doszukał się jakichkolwiek zaniedbań ze strony więzienników.
- W tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, która nie powstała z winy Służby Więziennej - uważa ppłk Wacław Szkarłat z Biura Informacji i Statystyki CZSW, który odpowiada za prowadzenie statystyk postępowań w związku z wypadkami nadzwyczajnymi. - To są niezawisłe orzeczenia sądów, które się uprawomocniły.
Winna czuje się Policja, która zbyt rutynowo podeszła do sprawy. Jednak nie ma mowy o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego wobec policjantów, bowiem przepisy tego zabraniają po upływie 12 miesięcy od zdarzenia.
- Podejmiemy tę sprawę z urzędu - mówił na łamach Dziennika Bałtyckiego (z 19 listopada ubiegłego roku) pełnomocnik rzecznika praw obywatelskich w Gdańsku.

Aneta Kantor
fot. Piotr Kochański