Wtorek, 19 marca 2024
Dziennik wyroków i ogłoszeń sądowych
Rej Pr. 2512 | Wydanie nr 5867
Wtorek, 19 marca 2024
2010-04-08

Europejski Nakaz Aresztowania-pierwsze godziny w kraju

Co pan taki opalony? Po solarium? - pyta lekarz jednego z badanych. - Tak, chodziłem trochę... - odpowiada młody, dobrze zbudowany mężczyzna, przywieziony w ramach europejskiego nakazu aresztowania do aresztu na warszawskim Grochowie z grupą kilkunastu innych, zatrzymanych w Anglii. - To teraz pan pewnie długo nie pochodzi - mówi lekarz. - Dwa lata - słyszy w odpowiedzi.


Grochowska jednostka jest jedną z dwóch w Warszawie, obok aresztu w Białołęce, które przyjmują zatrzymanych w ramach europejskiego nakazu aresztowania (ENA). Choć obie znajdują się na obrzeżach stolicy i policyjny konwój potrzebuje nawet ponad godzinę, by dojechać tam z Okęcia, zostały wyznaczone przez dyrektora okręgowego, bo... jako pierwsze wśród pięciu stołecznych jednostek zlikwidowały przeludnienie.

Tygodniowo trafia na Grochów ok. 20 Polaków, zatrzymanych w Anglii, Hiszpanii, czy Francji na podstawie ENA, wydanego przez polski sąd. Wśród nich są osoby, które miały orzeczone wyroki w zawieszeniu, ale nie wywiązywały się z nałożonych obowiązków i muszą karę odsiedzieć. Inni nie zgłosili się w terminie do odbycia kary w polskim więzieniu i zostali zatrzymani na terenie Unii Europejskiej przez tamtejsze organy ściągania, współpracujące z naszymi.

Kilka razy w miesiącu Policja wynajmuje od wojska samolot Casa, który odbiera z Londynu lub innej stolicy europejskiej czekających już tam w aresztach zatrzymanych. Rocznie przewożonych jest w ten sposób do Warszawy ponad tysiąc osób. Półtora tysiąca wraca do Polski z krajów ościennych innym transportem. Liczba zatrzymywanych w ramach ENA i osadzanych w polskich więzieniach wzrasta z roku na rok.

Niebezpiecznie w nocy

W nocy przywieziono na Grochów czterech mężczyzn i jedną kobietę, którzy przylecieli Casą z Londynu. Przed południem Policja dowiozła jeszcze 14 osób z tego samego transportu, które przenocowały w policyjnych PDOZ-ach (policyjne pomieszczenia dla osób zatrzymanych). Zawarto porozumienie między dyrekcją Aresztu Śledczego w Warszawie Grochowie a naczelnikiem Wydziału Konwojowego Komendy Stołecznej Policji, że w nocy policjanci nie będą dowozić więcej niż pięć osób jednocześnie. - Grochów nie ma warunków do bezpiecznego przyjmowania nocą - tłumaczy mjr Sławomir Skwarski, dyrektor aresztu.

W porze nocnej jest tylko dowódca zmiany i dwóch funkcjonariuszy. - Policja dokłada wszelkich starań, by dokumenty tych pięciu osób były prawidłowe - przyznaje sierż. Krzysztof Pawlak, dowódca zmiany -Muszę być pewien, że przyjąłem właściwego człowieka i na odpowiedniej podstawie prawnej. A w razie braków lub niejasności w dokumentacji w nocy nie ma do kogo zadzwonić.

Otwarcie bramy w porze nocnej wymaga dodatkowego ubezpieczenia. Dowódca, przyjmując osoby do osadzenia, wykonuje pracę rozłożoną w dzień na kilku funkcjonariuszy: ewidencji, finansów, kwatermistrzostwa. Najpierw wpuszcza się dowódcę konwoju z dokumentacją, potem aresztowanych. Trzeba ich przeszukać, zabrać rzeczy, których nie mogą mieć w celi, spisać przedmioty wartościowe, złożyć bagaże w dyżurce, dać tzw. wyprawkę, zakwaterować, co wiąże się ze specjalną procedurą otwierania celi w porze nocnej. Przyjmowanie pięciu osób trwa około godziny. Podstawowy problem polega na tym, że przy zmniejszonej obsadzie kadrowej w nocy, dowódca skupia uwagę na przyjęciach, a nie na bezpieczeństwie w jednostce.

Za dużo na raz

Prawdziwy młyn zaczyna się następnego dnia, kiedy trzeba wykonać pozostałe czynności, związane z nocnymi przyjęciami. To sprawdzanie i uzupełnianie dokumentacji, badania lekarskie, wpisywanie do kart depozytowych wszystkich banknotów polskich i obcych, włącznie z nominałami i numerami seryjnymi, przyjmowanie biżuterii i innych cennych przedmiotów do depozytu, przekazanie rzeczy do magazynu. W ciągu dwóch dni od przyjęcia z każdym osadzonym rozmawia wychowawca, a komisja penitencjarna w ciągu 14 dni dokonuje odpowiedniej klasyfikacji.

Przed południem przyjeżdża konwój policyjny z pozostałymi zatrzymanymi. W środę, 28 października, było ich czternastu. Pokój przyjęć wypełnia stos bagaży. Doprowadzeni w ramach ENA zabrali ze sobą chyba wszystko, co zgromadzili za granicą, a niektórzy przebywali tam kilka lat.

Zdarzają się osoby ze sporą gotówką. Mają ją w zamkniętych foliowych torebkach, bo przed przejęciem przez polską Policję przebywały w zagranicznych aresztach. Prawie wszyscy piszą prośby o wymianę obcych walut na polskie. Kasjerka jedzie do banku np. z dziesięcioma "wymianami", a każda operacja to oddzielnie wymiana funtów i euro, banknotów i bilonu... Pieniądze są księgowane na koncie osadzonego, kilka procent idzie na "żelazną kasę", reszta pozostaje do jego dyspozycji.

- Nie jest dla nas problemem, że wykonujemy czynności związane z przyjmowaniem skazanych, bo od tego jesteśmy, ale że musimy załatwić sprawy kilkunastu lub kilkudziesięciu skazanych jednocześnie - tłumaczy kpt. Katarzyna Wereszczyńska, kierownik działu ewidencji. - Co więcej, ich sytuacja prawna wymaga od nas większej liczby czynności administracyjnych związanych z przyjęciem i późniejszym pobytem niż w przypadku tzw. zwykłych osadzonych, doprowadzanych do jednostek.

Ewidencja musi wiedzieć

Areszt Śledczy na Grochowie przyjmuje osadzonych w ramach ENA od kwietnia 2009 r. Są przywożeni do odbycia kary pozbawienia wolności (tymczasowo aresztowani jadą do Białołęki). Największym problemem dla ewidencji jest interpretowanie przepisu (art. 607e par. 1 kpk), zakazującego wprowadzania orzeczeń, które nie były podstawą zastosowania europejskiego nakazu aresztowania.
Przepis ten koliduje z zasadą, że nawet w przypadku wątpliwości dyrektor jednostki penitencjarnej nie może odmówić wykonania orzeczenia sądu. Organ postępowania wykonawczego, jakim jest dyrektor, nie jest uprawniony do podejmowania decyzji o wykonywaniu lub odstąpieniu od wykonywania jakiegokolwiek orzeczenia skierowanego do wykonania przez sąd (zgodnie z par. 7 rozporządzenia ministra sprawiedliwości z 13 stycznia 2004 r. w sprawie czynności administracyjnych związanych z wykonywaniem tymczasowego aresztowania oraz kar i środków przymusu skutkujących pozbawienie wolności oraz dokumentowania tych czynności), a o swoich wątpliwościach ma powiadomić sędziego penitencjarnego.

Dokumenty osób dowożonych na Grochów w ramach ENA zawierają często po kilka orzeczeń do wykonania, zasadniczych i zastępczych kar pozbawienia wolności, aresztów. Nie zawsze wiadomo, do których z nich był wydany ENA, a poza tym państwo, które wydało osadzonego, niekoniecznie uwzględniło wszystkie nakazy. Zły obieg informacji, brak wiedzy o wszystkich wydanych ENA, dotyczących danego osadzonego, mogą być przyczyną wypadków nadzwyczajnych w SW.

Dlatego stałym zajęciem funkcjonariuszek ewidencji jest telefonowanie do sądów w celu wyjaśnienia wątpliwości związanych z wprowadzaniem orzeczeń lub uzupełnianiem braków. - To jest luka w prawie - mówi kpt. Wereszczyńska. - Sądy powinny być zobowiązane do informowania Służby Więziennej o wszystkich ENA w kraju, dotyczących osoby wydanej z obcego państwa, należy stworzyć odpowiednią bazę danych. W chwili przyjęcia powinny być dostępne wszystkie informacje na temat doprowadzonego. Legalność pobytu w więzieniu bada sędzia penitencjarny, ale na Grochowie nie zdarzyło się jeszcze, by zwolnił osadzonego na podstawie ENA.

Pracownicy ewidencji skarżą się na zły przepływ informacji między sądami i czasami brak dobrych chęci z ich strony. Nierzadko ewidencja koryguje błędy sądów i Policji. Na Białołęce zdarzyło się, że dowieziono osobę deportowaną, w stosunku do której sąd wydał decyzję o osadzeniu w areszcie śledczym zamiast w deportacyjnym. Innym razem Policja dowiozła niewłaściwą osobę - jej dane były niezgodne z dokumentacją wykonawczą.

Policja też ma problemy

- Służba Więzienna oczekuje od Policji, że będzie traktowana jak partner, z którym uzgadnia się terminy i pory dowożenia osób transportowanych samolotem Casa - mówi dyrektor Skwarski. - Mimo tego zastrzeżenia, przyjęcia są realizowane w trybie roboczym i bez większych problemów.
Kierownik Katarzyna Wereszczyńska podkreśla jednak, że przy dowożonych w ramach ENA więcej pracy mają wszystkie działy, nie tylko ewidencja, ale także finanse, kwatermistrzostwo, penitencjarny. Dlatego sprawiedliwsze byłoby zobowiązanie do przyjmowania w ramach ENA wszystkich warszawskich jednostek.

Mł. insp. Ryszard Kamiński, naczelnik Wydziału Konwojowego w Komendzie Głównej Policji tłumaczy, że Policja musi brać pod uwagę względy ekonomiczne w planowaniu lotów.

Samolot z Londynu ląduje na Okęciu dopiero w późnych godzinach popołudniowych lub wieczornych, bo wylatuje z Warszawy rano. Lot w obie strony trwa ok. sześciu godzin, a procedura przejęcia zatrzymanych - dwie, trzy godziny. Dwudniowa delegacja z noclegiem dla pilotów (ich czas pracy nie może przekraczać 10 godzin) oraz policjantów, którzy wykonują konwój, znacznie podrożyłaby koszty operacji. A przecież takich lotów jest w miesiącu kilka.

Naczelnik pyta: - Dlaczego SW nie ułatwi nam i sobie pracy, wyznaczając do przyjmowania dowożonych w ramach ENA jednostek położonych bliżej Okęcia, np. Służewca czy Mokotowa? Przecież na Grochów i Białołękę musimy przebijać się przez całą Warszawę, nierzadko przez korki, co znacznie wydłuża czas konwoju. Zdaniem inspektora Kamińskiego, najlepszy byłby mokotowski areszt, bo posiada i szpital, i cele dla niebezpiecznych, a więc nie byłoby potrzeby wożenia do innej jednostki osadzonych wymagających specjalnego traktowania.

Każda służba ma swoje problemy, a warszawska policja ma taki, że jej pomieszczenia dla zatrzymanych są maksymalnie wykorzystane. Jeśli więc Służba Więzienna nie chce przyjmować w nocy wszystkich ENA, to są wożeni do podwarszawskich jednostek Policji w Otwocku lub Nowym Dworze, a to oznacza dodatkowe koszty transportu i związane z czasem służby. Problemy rozwiązałoby wybudowanie centralnego policyjnego pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Póki co, na taką inwestycję nie ma pieniędzy. Nie ma też, zapowiadanej przez resort sprawiedliwości, bazy danych osób przekazywanych w ramach ENA, która ułatwiłaby pracę obu służb.
Pozostaje szukanie kompromisu na szczeblach dowódczych Policji i Służby Więziennej.

Hanna Świeszczakowska